[02]

Drugi.

-Mam dla was pewne zlecenie... Mamy problem z pewną firmą. Potrzeba nam kogoś, kto zbierze pewne informacje- kiedy Charles spojrzał na bliźniaczki, uśmiechnął się pod nosem.-Tu liczę na was.
-Daj namiary na łącze internetowe, sieć, cokolwiek, a nie będzie problemu- Mireille wzruszyła lekceważąco ramionami, odgarniając włosy z policzków.
-Problem w tym, że to wymaga więcej pracy. Mówię tutaj o dość delikatnej sprawie. Potrzebujemy, żeby jedna z was zdobyła pracę w tej firmę, zbliżyła się do odpowiednich osób i zdobyła informacje. Zajmiesz się tym ty, Camille. Wejdziesz do firmy, zdobędziesz szybciej zaufanie niż Mireille. Kiedy wszystko będzie szło po naszej myśli, do akcji wkroczy Mireille. Dokumenty trzymają w sejfach- Charles położył na biurku dwie teczki i przesunął je w stronę bliźniaczek.- Musicie być ostrożne. Nie uda wam się tu w ciągu kilku dni, czy miesiąca. Będę zadowolony, kiedy wyrobicie się w pół roku. 
-Wątpisz w nas?- cichy głos Camille ledwo wybił się spod szumu wiatraka pokojowego, który co chwilę zacinał się, informując o tym głośnym zgrzytem.
-Ja nigdy w was nie wątpiłem, Camille.
-Zaraz, zaraz... Wróć!- Mireille zmarszczyła brwi i wyprostowała się jak struna.- Co miałeś na myśli, mówiąc że ona szybciej zdobędzie zaufanie? 
-Jest spokojniejsza, milsza i niepozorna. A właśnie tego nam tutaj potrzeba.- Charles widząc jak Mireille ponownie otwiera usta, by coś powiedzieć, spojrzał na nią groźnie. Kiedy podnosił głos, obie siostry wiedziały, ze to nie wróży nic dobrego.-Mireille to moje ostatnie słowo, nie zamierzam się z tobą sprzeczać. Zapoznajcie się z dokumentami. Liczę, że od jutra zaczniecie.
Camille gwałtowniej zaczerpnęła powietrza, patrząc zaskoczona na mężczyznę siedzącego przed nią. Bezradnie przeniosła wzrok na trzymaną w dłoni teczkę.
-Charles... nie dam rady- zaczęła spokojnie, ale widząc że mężczyzna chce jej przerwać, machnęła dłonią.- Nie Charles, potrzebuję nowej tożsamości, a samo jej stworzenie zajmie mi co najmniej jeden dzień. Poza tym to nie będzie łatwe. Dostać pracę w wielkiej korporacji nigdy nie jest proste.
Jego spojrzenie miało zmrozić ją w jednym momencie i już wiedziała, że kolejne pytania nie będą na miejscu. Bez słowa wstała i wyszła z gabinetu. Mimo że początek dnia nie zapowiadał niczego złego, jej humor już był nie do zniesienia. Poczuła nagłe zmęczenie i niechęć do całego świata. Każdy, nawet najmniejszy szmer doprowadzał ją do szału. Dopiero mały gabinet, który miała na własność, przyniósł jej ciszę. Widząc stertę dokumentów na biurku, Camille tylko westchnęła ciężko, opadając na miękkie krzesło. Firma była specyficznym miejscem i zajmowała się nietypowymi zleceniami. Ich rolą było rozwiązywanie problemów innych. Jednak w jej budynku nie można było znaleźć klubu Anonimowych Alkoholików, czy gabinetu psychologa. Firma była nieoficjalnym biurem, który doprowadzał do ujawnienia wszystkich przekrętów, wyłudzeń, które w świetle prawa nie były niczym nielegalnym. Pomagała zdobyć informacje dla zdesperowanych biznesmenów, którzy pragnęli wydobyć informacje na temat nowego zlecenia przeciwnej firmy. Działali pod przykrywką i nigdy nie działali w służbie człowieka, nie byli aniołami, którzy pod swoje skrzydła biorą zbłąkanych. Mimo, ze ich działalność była nielegalna, odpowiednie osobowości nie miały zahamowań, by zgłosić się o pomoc. Kosztowało to zwykle wiele, ale nikt nie narzekał. 
-Camille, zapisałem cię na listę nowo zatrudnionych. Zostałaś przeniesiona ze zlikwidowanej filli we Francji. Jutro zaczynasz pierwszy dzień pracy- kiedy dziewczyna uniosła zmęczony wzrok, w progu swojego gabinetu spostrzegła roześmianego Jonas'a.- Musiałem sam ci to przekazać.
-Moment, o czym ty mówisz?- Camille zmarszczyła brwi, wstając zza biurka.
-Charles ci nie mówił? Miałem to załatwić i to zrobiłem. Na miejscu musisz być o dziewiątej. 
-Myślisz, że nazwisko Croisseu pasuje do tej pracy?
Mireille wywróciła oczami, nie odwracając spojrzenia do monitora laptopa.
-Nie masz czegoś innego?- odparła, kiedy jej bliźniaczka chrząknęła znacząco, domagając się odpowiedzi.
-Vigier...- powiedziała Camille, przeciągając litery. Siedziała na podłodze, a wokół niej leżało kilkanaście plików dokumentów.- Nic więcej z francuskim pochodzeniem nie mam.
Skrzywione spojrzenie, a później śmiech bliźniaczki, wystarczył jej za odpowiedź. Zwinęła wszystkie papiery, odkładając jeden pliczek na bok. Sejf, doskonale ukryty w małym mieszkaniu nigdy nie był pusty. Wszelkie „wyprodukowane” dokumenty lądowały właśnie tam.
-Siostra, dlaczego ty zawsze wybierasz takie durne nazwiska.- Mireille pociągnęła spory łyk czerwonego wina i przesunęła laptopa na kolana. Słysząc z ust siostry jedno słowo- Internet , służące za odpowiedź, zaśmiała się cicho.- Dlatego właśnie sama wymyślam ci moje dane, raz się sparzyłam. Po wdzięcznym nazwisku Rosenberg, mam dość. 
-Trzeba było samemu sobie zrobić akt urodzenia- warknęła Camille, otwierając okno i kładąc się na łóżku. Otworzyła laptopa i wklepała w wyszukiwarkę nazwę firmy.- Oczywiście... Black Mountain to firma deweloperska, dobrze ukształtowana na rynku. Jedna z czołowych korporacji w kraju, posiadająca swoje fillie na całym świecie. 
-Więc czemu ta we Francji została usunięta? - Mireille leniwie przeciągnęła się, biorąc w dłoń kieliszek z winem. Obróciła go lekko i spojrzała na siostrę.- Coś tu nie pasuje.
-Spłonęła- odparła Camille, wczytując jeden z wielu artykułów. Zmrużyła oczy, kiedy ekran stracił ostrość. Nacisnęła kilka klawiszy, przywracając poprzednie ustawienia.- Wszystkie komputery, dokumenty spłonęły. Dopiero ostatnio zaczęli wprowadzać dane do systemu, więc Jonas miał spore pole manewru. 
-No to siostra... życzę powodzenia. Przyda się – Mireille dopiła czerwone wino i odstawiła kieliszek na stolik.- I doucz się. Niedokształcona nie możesz się tam pojawić.
Stojąc w obszernym holu, delikatnie postukując palcami o blat biurka sekretarki, ukrytkiem rozglądała się po pomieszczeniu.
-Pan Collins zaraz Panią przyjmie. 
Zajęła jeden z foteli stojących w holu firmy. Czarna sukienka Delia's i tego samego koloru botki. Zakładając czerwoną marynarkę miała na celu rozjaśnić swój strój. Nerwowo poruszała stopą, Czekając aż ktoś po nią przyjdzie. Mimo że to nie była pierwsza taka sytuacja, czuła uścisk w żołądku. Widząc zmierzającą w jej kierunku sekretarka, podniosła się z fotela. Wygładziła materiał sukienki i wzięła w dłoń torebkę. 
-Zapraszam. Pan Collins na Panią czeka. 
Skinęła głową, idąc za kobietą. Mimo że nie powinna się stresować, czuła jak coś podchodzi jej do gardła. Powinna była wyłączyć racjonale myślenie i uczucia, ale tego akurat nie potrafiła. A taka praca tego wymagała. Zero wkładania uczuć w to co robi. 
-Dlaczego akurat Anglia?- zapytał prezes Black Mountain, kiedy siedziała już w jego gabinecie..- Mogła Pani przenieść się do innego miasta we Francji, bądź zatrudnić się u konkurencyjnej firmy. Z takimi predyspozycjami ma Pani wielkie pole popisu.
-Muszę przyznać, że od kilku miesięcy myślałam nad tym, by przenieść się do Londynu. Mieszka tu moja siostra, więc z zakwaterowaniem nie miałam żadnego problemu. Mój ojciec był anglikiem, więc język znałam od dziecka. Ponadto angielski aktualnie to podstawa pracy w korporacjach. 
-Po przeczytaniu Pani kartoteki byłem miło zaskoczony. Nikt z Francuskiej filli nie zgodził się przenieść się do nas. Paryż a Londyn to spora różnica. - mężczyzna obdarzył szczerym uśmiechem dziewczynę i przesunął w jej kierunku plik dokumentów.- Dodatkowym zdziwieniem jest dla mnie pani wiek. To dość nietypowe.
-Studia ukończyłam w trybie przyspieszonym, w ciągu dwóch lat. Na Uniwersytet poszłam wcześniej od moich rówieśników.- podpisując dokumenty, Camille rozwiała ostatnie wątpliwości właściciela firmy.- Mam nadzieję, że mój wiek nie jest problemem.
-Oczywiście, że nie – Collins uśmiechnął się zadowolony, podając Camille kopię umowy.- Witamy na pokładzie.
Kiedy pół godziny później wędrowała jednym z wielu korytarzy w towarzystwie wysokiego bruneta, starała się zapamiętać chociaż część rozkładu pomieszczeń.
-Szef przydzielił się do jednego z najlepszych gabinetów. Jest w remoncie. Mały, ale ma klimatyzację. Znajduje się na przedostatnim piętrze, więc polecam korzystanie z windy.- Briam'a poznała kilka minut wstecz, a już zdążyli przejść na „ty”.- Jesteś asystentką Collins'a Juniora, więc dali ci trochę wygody. To nie jest zaskakujące. Shane jest specyficzną osobą. Na razie będziesz z nim w jednym pomieszczeniu, później cię przeniosą. 
Przez całą drogę Camille nie zdołała się odezwać, więc kiedy chłopak umilkł, zaskoczona przeniosła na niego swoje spojrzenie.
-Koniec naszej wędrówki- mimo że spodziewała się ujrzeć szeroki uśmiech, jej oczekiwania były mocno przesadzone. Pierwsze wrażenie jakie odniosła na jego temat było bardzo mylne. Wesołek, który mówił nieprzerywanie okazał się być perfekcjonistą, który chciał mieć oprowadzanie nowej już za sobą.- Powodzenia. 
Skinęła krótko głową, posyłając w jego kierunku delikatny uśmiech. Siedząc w swoim gabinecie, bezradnie rozglądała się dookoła. Nie wiedziała. Weszła do firmy, zdobyła sympatię prezesa i jednocześnie właściciela korporacji, chwilę wcześniej podpisała umowę. Co dalej? Do kogo się zbliżyć, by wypełnić zlecenie Firmy. 
-Nie przejmuj się tym gburem. Nigdy nie odnosi się do nowych z sympatią, jakby bał się, że straci swoją pozycję pupilka – do gabinetu wtargnęła młoda dziewczyna, mniej więcej w jej wieku. Postawiła przed nią kubek z parującą kawą i usiadła na krześle naprzeciw jej biurka.- Sama pracuje tu od kilku miesięcy i nie udało mi się zasłużyć na uśmiech. Gbur jakiego świat jeszcze nie widział. Ale w końcu to prawa ręka szefa, więc może się wywyższać... gadanie. Jak dla mnie, to tylko on tak myśli. A reszta ma go w... ma go gdzieś. Przecież nikt takich nie lubi. Praca, praca, praca... Nawet z człowiekiem nie chce porozmawiać. 
Camille będąc w szoku nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa. Jednak dziewczyna nie zwracała uwagi i dalej prowadziła swój monolog. Co chwilę rzucała uwagi dotyczące poszczególnych osób, dodając krótki ich opis. Śmiała się, żartowała jakby znały się co najmniej od kilku dni. Nie przeszkadzało jej to, że Camille nie odpowiada. 
-Czemu nie pijesz?
Camille dopiero po chwili zorientowała się, że dziewczyna zadała jej pytanie i z uśmiechem na ustach, oczekuje odpowiedzi. 
-Emm... przepraszam, ja... - zawahała się, nie wiedząc do powiedzieć.
-Jak powiesz mi jaką pijesz, będę wiedziała co parzyć. Możesz dać mi też swój ulubiony kubek. Wtedy będziesz piła tylko w nim. Ludzie czasami mają takie dziwne przyzwyczajenia. Z mlekiem, cukrem, czarna... Już się do tego przyzwyczaiłam. Jestem tu sekretarką, więc jestem od parzenia kawy. Chociaż nie wiem dlaczego zawsze to my to robimy... Czemu nie może każdy sobie robić tego co chce do picia? Dla mnie to idiotyzm, ale nie narzekam. W końcu mi za to płacą. Do zobaczenia. Muszę wracać do pracy. Miłego dnia.
Dziewczyna wyszła tak samo szybko, jak weszła. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, w jej głowie nadal dudniało. Ta praca zapowiadała się całkiem ciekawie, a wszystko wskazywało, że ta dziewczyna sprawi, że żaden dzień nie będzie taki sam. Blondynka upiła trochę kawy i odstawiła kubek na blat biurka. Słysząc, że drzwi po raz kolejny się otwierają, zwróciła w tamtym kierunku swoje spojrzenie. Spodziewała się znów dostrzec dziewczynę, ale zamiast niej w progu pokazał się wysoki mężczyzna. Teczka w dłoni, marynarka przewieszona przez ramię i rozluźniony krawat. Widziała go pierwszy raz, ale już wiedziała że tak szybko nie da się o nim zapomnieć. Charakterystyczna uroda i postawa. Nawet kładąc swoje rzeczy na biurku, robił to z gracją. Kiedy odwrócił się w jej kierunku, wstała wychodząc zza swojego biurka. 
-Ty jesteś Camille?- kiedy blondynka skinęła głową, chłopak uśmiechnął się ledwo zauważalnie. Jego grymas pokazywał więcej zmęczenia niż radości.- Witamy w piekle. 
***
Nie wiem sama, czy jestem zadowolona  z tego rozdziału, czy nie.
Chciałabym jednak przeprosić, że tak długo musieliście czekać na nowość i za to, że mam zaległości na waszych blogach. Szkoła zabiera mi cały czas i nie mam kiedy czytać, czy pisać. Tak więc będę komentować wasze rozdziały z opóźnieniem, ale będę czytać.
Co do rozdziałów, to będą pojawiały się nieregularnie. 
+ jeśli chcecie być informowani o nowościach, proszę o wpis w Subskrypcja.
+ wszelkie powiadomienia o nowych rozdziałach proszę zostawiać w zakładce SPAM
+ zakładka Bohaterowie została zaktualizowana.

9 komentarzy:

  1. Kolejny super blog, który kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, oj, oj. Rozdział świetny, naprawdę. Jestem pod wrażeniem. Świetnie ukazałaś naturę tej sekretarki. "Witamy w piekle"? Niezłe powitanie, jak na pierwszy dzień w pracy. Przynajmniej jej nowy pracodawca nie owijał w bawełnę. Szybko nie da się o nim zapomnieć? Czyżbyś miała w planach jakoś ubarwić relacje między Camille a jej szefem? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!:)
    A jeśli chodzi o mnie to nowy rozdział najwcześniej ukaże się w przyszłym tygodniu. Najpóźniej - za 2-3 tygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, opowiadanie zaczyna się naprawdę intrygująco. Jestem bardzo ciekawa całości.
    Myślę, że praca w tej firmie nie będzie wcale łatwa. Zresztą jej szef w bardzo przyjemny sposób ją przywitał :) Może aż w takie piekło nie weszła, ale kto tam wie. W każdym razie jestem pewna, że tak łatwo o mężczyźnie nie zapomni, jak sama to stwierdziła. No zobaczymy jak to dalej będzie :)
    Byłabym wdzięczna o informacji, kiedy pojawi się coś nowego tutaj.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :). Camille ma niezłe zadanie do wykonania, jestem bardzo ciekawa jak jej praca będzie wyglądała w tej firmie. I ten facet co do niej wszedł pewnie trochę namiesza w tym wszystkim. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no. Szacun dla ciebie, że wprowadzasz takie wątki detektywistyczne. Trzeba mieć dużą wyobraźnię i ogólnie wszystko doskonale dopracowane, aby odpowiednio łączyć elementy łamigówki. Naprawdę wielki plus za to! <3
    A co do treści, to normalnie jestem zachwycona! Mogłabym się rozpływać na temat twojego pisania nie wiem ile, ale powiem tak. Jesteś niesamowicie utalentowana i pomysł na to opowiadanie wydaje się być świetny. Mam nadzieję, że nie stracisz zapału do pisania, bo ja nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Jestem niezmiernie ciekawa jak Camille da sobie radę... A ten facet od tekstu: "Witamy w piekle" coś czuję, że będzie ważnym bohaterem ;3
    Życzę dużo weny i czekam na trójeczkę!
    [brytyjski-akcent]

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu wpadłam i mam czas na przeczytanie :). Musze przyznać, że piszesz coraz lepiej, ja niekiedy mam wrażenie, że jak czytam niektóre opowiadania, to stwierdzam, że się cofam ze swoim pisaniem :D. Ja tu taki błąd znalazłam odnośnie zwrotów grzecznościowych, bo ich się nie piszę wielką literą. Ogólnie to masz dobry pomysł na opowiadanie, żeby nie powiedzieć, że bardzo, bardzo mi się podoba :D. No dobra, powiedziałam to :D. Choć nie wiem jeszcze w sumie, co się tam wydarzy, bo na pewno będą jakieś inne wątki od jej zadania, które ma wykonać, więc z niecierpliwością na nie czekam ;). Hm... nie wydaję mi się jakoś, aby ten Brian był, aż takim gburem. Nie za bardzo mam odczucie, że właśnie taki jest. Może tak jak ten chłopak, co wszedł na końcu rozdziału też jest przemęczony tą pracą albo po prostu kiedy indziej dasz mi znać, że on właśnie taki jest ;). W końcu to początek opowiadanie nie można za wiele wymagać wiadomości o bohaterach itp. Mam wrażenie, że Camille będzie potem trudno odejść z tej pracy. Zastanawia mnie też jak zareagują, jeżeli wyjdzie na jaw, co ona zrobiła. Przecież już tu kogoś poznała, a sądzę, że już nawet polubiła i została polubiona przez tą sekretarkę. Tak... jak mamy do czynienia z gadatliwą osobą, to przynajmniej nie musimy się martwić o to, że my powinniśmy znaleźć jakiś temat do rozmowy ;P. Pozdrawiam, Olka ;) (granice-sprawiedliwosci)<- tak jakbyś nie wiedziała ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział mi się bardzo podoba. Zaczyna robić się coraz ciekawiej, a poza tym wprowadziłaś nową postać, czy "wysokiego mężczyznę". Zastanawiam się, kim on jest i czy to pośrednio jego będzie dotyczyć zadanie. Poczekamy, zobaczymy... Dlatego życzę dużo weny i czas. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny wspaniały rozdział.
    Nic dodać nic ująć.
    Nie ma się do czego przyczepić, co najdalej pochwalić.
    Brawo!
    Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale brak czasu to jest chyba coś najgorszego dla blogera. Obiecuję poprawę, a Ty pisz następny odcinek i informuj. :)
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zaczynam czytać . Jakie świetne . Wątpię , żebym kiedyś była tak dobra w tym ; > ale jak na razie , zapraszam do mnie http://you-perfect-to-me.blogspot.com/2012/11/9-take-me-home.html i dodaje <3

    OdpowiedzUsuń