[03]

Trzeci.

Cicha muzyka, ciche tykanie zegarka, cichy oddech i głośny dzwonek do drzwi. Camille skrzywiła się nieznacznie, leniwie podnosząc się z pościeli. Ktoś boleśnie wyrwał ją ze snu, który poprzedniego wieczora nadszedł niespodziewanie. Telewizor nadal grał, mimo że wczorajszy reality show już dawno się skończył. Dziewczyna odruchowo przejechała palcami po włosach, otwierając drzwi, wcześniej spoglądając przez wizjer. Oparła się o framugę drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Czego chcesz?
Mireille bez słowa weszła do mieszkania siostry, od razu kierując swoje kroki do salonu.
-A ty co, sypialni nie masz?- zapytała, widząc kos i porozrzucane poduszki. Zrobiła sobie miejsce i spojrzała na siostrę.- Zbliża się południe, a zawsze to ja tak długo spałam.
-Pracowałam do późna- mruknęła blondynka do bliźniaczki, siadając po turecku w fotelu.
-Właśnie wracam z miasta. W sklepie spotkałam dziewczynę, która uparcie mówiła do mnie per Camille. Nie dała mi dojść do słowa i wytłumaczyć, ze ja to nie ty. Większego narwańca nie widziałam. 
Camille zaśmiała się cicho. Minął tydzień od dnia, kiedy objęła stanowisko asystentki w firmie deweloperskiej, a już udało jej się zyskać sympatię Andrei. Dziewczyna była najbardziej zwariowaną osobą w firmie i to właśnie dzięki niej szybko udało jej się wciągnąć w życie Black Mountain. 
-W firmie nikt nie wie, że mam siostrę bliźniaczkę. 
-I niech tak zostanie- Mireille obrzuciła siostrę krytycznym spojrzeniem. Nawet gdy zawarły „rozejm” nie szczędziła docinek i uwag.- Zrób coś ze sobą, Kopciuszku. Inaczej ten facet na ciebie nigdy nie poleci. 
Kiedy pół godziny później siedziały razem w małej knajpce na obrzeżach, ich rozmowa kręciła się wokół zlecenia. Mimo że jak na razie tkwiła w tym sama Camille, siostra musiała jej pomóc. W końcu co dwie głowy to nie jedna.
-A więc? Co o nim wiesz?- Mireille nie zamierzała odpuścić siostrze i cały czas drążyła temat. Dążyła do zapięcia planu na ostatni, nawet najmniejszy guziczek.- Skoro masz go uwieźć i dzięki niemu dostać się do sekretów firmy, musisz znać jego słabości.
 -Briam jest prawą ręką prezesa. Typowy perfekcjonista, który nie zna pojęcia zabawa. Nie nawiązuje bliższych znajomości w pracy. Kawaler, dwa lata temu jego dziewczyna zerwała zaręczyny. Według niej za bardzo poświęcał się pracy.- Camille wolno przeglądała notatki, przypominając sobie poszczególne informacje.- Mieszka w wieżowcu oddalonym od firmy tylko o dwie przecznice. Ten facet to typowy pracoholik 
-Będzie trudno – Mireille wtargnęła w wypowiedź bliźniaczki.- Ale dzięki mojej pomocy uda ci się to.
„Skromność” Mireille zawsze była jej wybijającą się cechą. Chociaż to właśnie dzięki temu zwykle doprowadzała do końca wszystkiego co zaczęła. 
-Masz coś dla mnie?
Gmach Firmy wiecznie tętnił życiem. Niezależnie czy był to wieczór, noc, czy sobotnie popołudnie. Choćbyś przyszedł o trzeciej nad ranem, jakaś zagubiona duszyczka zawsze cię przyjmie. Tak było i tym razem. Kiedy Camille wróciła do domu, druga panna De Vietle postanowiła pracować. Wiedziała, że zastanie Jonas'a i nie zawiodła się. Był pracownikiem, który spędzał najwięcej czasu w Firmie.
-Mają trzy typy sejfów. Musisz przestudiować każdy z nich. Nie wiadomo, który dokładnie nas interesuje.
-Jonas...- zaczęła dziewczyna, zajmując miejsce naprzeciw mężczyzny.- Dlaczego ciebie zawsze można tutaj spotkać? Kolejny pracoholik? A może chodzi tutaj o pewną kobietę o wdzięcznym imieniu Alexandra, ale wrednej naturze?
Mężczyzna wskazał jedynie dziewczynie drzwi, dając jej przy tym do zrozumienia, że ma opuścić pomieszczenie. Mireille wstała i nucąc pod nosem wyszła z pokoju. Nie rozumiała zachowania informatyka, ale nie zamierzała mu pomagać. Wręcz przeciwnie. Zamierzała przekonać go o niesłuszności jego uczucia. 
Wchodząc do budynku firmy, czuła się jakby dobrowolnie wchodziła do metalowej puszki, pozwalając kierować wrogowi. Terytorium przeciwnika miało udawać przyjazne miejsce, a ona sojusznika. Stukot jej obcasów odbijał się echem od ścian pustego holu. Wczesna godzina spowodowała, że brak zamieszania i ludzi uwydatniał odgłos każdej, nawet najmniejszej czynności. Wchodząc do zajmowanego przez nią gabinetu, nie spodziewała się ujrzeć tam nikogo.
-Czyli dwie kawy- Andrea uśmiechnęła się szeroko, zabierając kubek Shane'a.- Zaraz będą gotowe. 
-A ty spać nie możesz?- śmiech Shane;a wydał się jej charakterystyczny i lekko drażniący.- Zaczynasz dopiero za godzinę.
-Pan również- stwierdziła, wieszając torebkę na oparciu krzesła.- Nie zdążyłam wczoraj uzupełnić wszystkich dokumentów, więc mam zamiar to teraz nadrobić.
<< Maskarada wśród największych szych show biznesu. Kup maskę. >>  Czytając wiadomość tekstową od Mireille, uśmiechnęła się lekko pod nosem. Ktoś musiał wybawić ją z łóżka, ale zapewne sprawnie udobruchał dziewczynę tą  wiadomością. Wsunęła telefon do kieszonki torebki, a kiedy napotkała spojrzenie Shane'a., wykrzywiła usta w uśmiechu. Nie odezwała się jednak słowem, od razu zabierając się do pracy. Zdążyła posiąść wiedzę, która pomagała jej w utrzymywaniu pozorów. Kilka dodatkowych lektur czekało na nią, leżąc spokojnie na szafce nocnej. Nie zwracała uwagi na otoczenie, a z jej kubka powoli ubywało kawy.  Gdy wszystko skończy teraz, podczas przerwy na lunch, będzie mogła zająć się Briam'em. Jednak widząc, że ktoś zamyka klapkę laptopa, zdawało jej się, że cały plan legł w gruzach.
-Co do diabła... - zaczęła, unosząc wzrok. Widząc rozbawione spojrzenie syna jej pracodawcy, uśmiechnęła się speszona. - Nie zapisałam pliku. 
-Sam się zapisał- mężczyzna roześmiał się, słysząc jej wcześniejszy lęk rozpaczy.- Czas skończyć z „panowaniem” i iść na integracyjny lunch. Dokończysz później.
Kiedy kwadrans później stała przed firmą i czekając na towarzysza, zaklinała się na wszystkie świętości, że następnego dnia ubierze się cieplej. Zimny wiatr owiewał jej sylwetkę, bez problemu oziębiając jej ciało. Teraz obiecywała sobie, że pojawi się następnego dnia w cieplutkim sweterku, ale doskonale wiedziała, że rano zmieni zdanie i będzie tego żałować. Przyglądała się witryną sklepowym po drugiej stronie ulicy, przypominając sobie wiadomość od siostry. Musiała udać się na wędrówkę po sklepach, by wszystko dopasować. Nie była to dla niej miła perspektywa spędzenia kilku godzin, ale sytuacja tego wymagała. Zerkając po raz kolejny na zegarek, niecierpliwiła się jeszcze bardziej. Wręcz nienawidziła, gdy ktoś się spóźniał, ale z czasem nauczyła się czekać.
-Przepraszam, że musiałaś czekać. Grave nie mógł się zebrać- dziewczyna skinęła głową, wykrzywiając usta w pogodnym uśmiechu. Gest ten nie był jednak nie był odwzajemnieniem tego gestu do Collins'a, a raczej widokiem Briam'a.
-Gdzie wcześniej pracowałaś?- pytanie wybiło ją z taktu, a jej szklanka wypełniona wodą uderzyła z stukotem o stolik. Pomieszczenie przytulnej knajpki, w której siedzieli, wypełnionej cichym szumem, sprawiło że dźwięk zanikł, nim zdążył być usłyszany.- Jakaś znana firma?
-Francuska fillia Black Mountain- odparła swobodnie, odwzajemniając spojrzenie mężczyzny. Jego oczy próbowały przeniknąć jej myśli, wyłapując prawdziwość jej słów. Bezskutecznie.- Zlikwidowali ją, więc przeniosłam się tutaj.
-Odbudowali budynek i firma zaczęła pracę od nowa.
-Owszem, jednak kiedy otrzymałam informację o powrocie firmy na rynek, było już za późno. - wykrzywiła usta w przyjaznym uśmiechu, wzruszając przy tym lekko ramionami.- Wpłaciłam już pierwszą ratę za mieszkanie, wykupiłam bilet. Nie mogłam tego cofnąć. Jednak nie żałuję swojej decyzji. 
Widząc wymuszony uśmiech Briam'a zaklęła w myśli. Mężczyzna nie pochwycił historyjki, ale nie okazywał otwarcie zwątpienia. Z minuty na minutę Camille coraz bardziej wątpiła w powodzenie całej operacji. Chciała, żeby wszystko w końcu ruszyło z miejsca, ale ktoś uparcie przytrzymywał hamulec. Nawiązując z Grave'm rozmowę o firmie, chciała jakoś skrócić czas oczekiwania na Shane'a. Mężczyzna zniknął na początku spotkania i nadal nie zbierało się na to, ze zamierza wrócić. Powoli zaczęła kruszyć barierę między sobą, a Briam'em, kiedy znajoma sylwetka mignęła jej pomiędzy stolikami. 
-Przepraszam cię na chwilę, ale muszę się przewietrzyć. Dym papierosowy nie najlepiej na mnie działa – posłała znaczące spojrzenie na stolik obok i uśmiechnęła się przepraszająco.- Zaraz wracam. 
Ruszyła w stronę bocznego wyjścia, wymijając sprawnie kelnerów krążących pomiędzy stolikami. Złapała siostrę za ramię, zaciągając ją za postawiony parawan. Wysłała jej mordercze spojrzenie, co Mireille skomentowała jedynie perlistym śmiechem. Widząc Shane'a wchodzącego wejściem dla personelu do lokalu, jęknęła cicho. Cofnęła się szybko, chowając się, by nie mógł jej spojrzeć. 
-Camille? Już nas opuszczasz?
Mireille uśmiechnęła się uroczo, odwracając się w kierunku rozmówcy. Nie mógł dostrzec, że wcześniej rozmawiała z Camille, więc mogła spokojnie grać. 
-Oczywiście, że nie. Dostałam ważny telefon, zaraz do was wracam.
Kiedy Collins odszedł, zajmując miejsce przy stoliku, Camille zrobiła kilka kroków w przód, by znaleźć się bliżej siostry, ale nadal pozostać niezauważoną. 
-Słodziak.
-Co ty tu do diabła robisz?- Camille nie skomentowała słów siostry, chcąc zakończyć rozmowę jak najszybciej.- Mogli się zorientować.
-Nie odpowiadasz na moje wiadomości.
-Jestem tu z Briam'em. A zapewne nie lubi jak rozmawiając z nim, ktoś odpisuje na wiadomości. Mam zdobyć jego zaufanie, a takie szczególiki mogą wszystko popsuć. 
Mireille siostrze przenośną pamięć, którą bliźniaczka od razu wsunęła do kieszeni. Zwykłe „Przejrzyj to”, wystarczyło. Już wiedziała, że to nie jest coś, o czym można rozmawiać w takim miejscu. 
-Daj mi swoją marynarkę- rzuciła Camille, zanim jej siostra odeszła. Widząc jej zaskoczone spojrzenie, syknęła podirytowana.- Shane widział cię w marynarce, ja dzisiaj nie mam żadnej. Zawsze mogę skłamać, ze zostawiłam ją na wieszaku i wychodząc po prostu ją założyłam. Nie chcę żadnych komplikacji.
Siedząc ponownie przy stoliku, nie musiała odpowiadać na żadne pytania. Mogła po prostu siedzieć, śmiać się i przysłuchiwać się rozmowie. Nie musiała kłamać, udawać, ale przez tę chwilę mogła pozostać sobą. Wracając do firmy, czuła jak cała energią, którą miała w knajpce, zamienia się w zmęczenie. Musiała wrócić do dokumentów, do pracy, do szarości. Nie powinna tego tak postrzegać, ale nie kontrolowała myśli, które przewijały się przez jej umysł.
Nie masz czasu na monotonność. Każdy twój dzień różni się od poprzedniego. Właśnie tego chciałaś, prawda? Przygód.
-Idę na spotkanie biznesowe. Jak skończysz uzupełniać dokumenty, zanieś je prezesowi.
Camille uniosła wzrok, spodziewając się ujrzeć uśmiechniętego mężczyznę. Jednak zamiast delikatnego gestu, na jego twarzy spostrzegła tylko powagę. Skinęła krótko głową, tłumiąc westchnienie. Roześmiany i tętniący życiem chłopak zniknął, a jego miejsce znów zajął profesjonalista, który dawał przykład swoim opanowaniem. Podczas lunchu udało jej się poznać jego inną stronę. Uśmiechał się bez przerwy, zarażał śmiechem, a ona swobodnie mogła dostrzegać wesołe ogniki w jego spojrzeniu. Nie znała go na tyle, by móc wiedzieć, kiedy opanowanie znika, a pojawia się wesołe usposobienie. Jednak teraz wiedziała, że nie może liczyć na wesołe pogawędki, bądź co najmniej krótkie wymiany zdań podczas godzin pracy. Cisza, która miała zapanować pomiędzy nimi, będzie przerywana jedynie tykaniem zegara, dźwiękiem uderzania opuszków palców o klawiaturę i ich miarowymi oddechami.
-Do jutra.
Kiedy za Shane'em zamknęły się drzwi, Camille wypuściła resztę powietrza z płuc, a wraz z nim wszelką pozostałą energię. Oparła łokcie na biurku, a w dłonie schowała twarz. Poczuła zmęczenie, które nie dało się przegonić nawet najmocniejszą kawą. 
***
Nie mam ostatnio w ogóle czasu. Dlatego postanowiłam, że rozdziały będą pojawiać się raz w miesiącu. Natomiast wasze nowości na blogach nadrobię przy najbliższej, wolnej chwili.

5 komentarzy:

  1. Kolejny, świetny rozdział.
    Knują te bliźniaczki ale mam nadzieję, że im to wyjdzie, byłoby cuuuudnie! :D
    Czekam już na kolejny rozdział :)
    Pisz, pisz byle szybko :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wszystko przeczytałam... i się zgubiłam ;D. Za dużo imion ;p. Czy mi się wydaje, czy ta Mireille nie za bardzo chce wszystko wiedzieć?;p Ja to w ogóle nie rozumiem słowa "słodki", za co się wkurza moja koleżanka ;p. To tak odbiegając od tematu. Czyli jednak ma swoje drugie oblicze ;). Ja bym nie wytrzymała... być cały czas poważna, cały czas praca, żadnego śmiechu, zwłaszcza tego ostatniego ;p. Raczej wierzę w Camille, że jej się uda. Mam jednak przeczucie, że ktoś je kiedyś zobaczy razem i z tego raczej nic dobrego nie wyniknie. Najgorsza noc, to zasnąć w dokumentach, książkach - inaczej w pracy. Skoro chłopak jest podejrzliwy to będzie mieć raczej trudno. Zastanawiam się, czy jak już zdobędzie, to co zdobędzie, to nie będzie szkoła jej, że zostawia tą pracę, te osoby? Przeciez pewnie one się o tym dowiedzą, a jak nie to ona odejdzie i tak z tej pracy, no chyba, że zostanie na dłużej, ale o tym wiesz jedynie tylko Ty, lub nawet jeszcze nie wiesz:D. Wybacz mi ten komentarz, ale sobie drzemałam dwie godziny i mój mózg nie działa prawidłowo. W dodatku mylą mi się imiona i zdarzenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. jakby co to Olka

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początek chciałam przeprosić, że czytam i komentuję ten rozdział z takim opóźnieniem. Niestety jestem zawalona nauką i obowiązkami, więc na wszystko mi brakuje czasu. No ale ja nie o tym!
    Uuu, aa. Uwielbiam jak bliźniaczki się przekomarzają. A teraz działają razem? No, będzie ciekawie, na pewno! Jak dalej się potoczy wątek z Briam`em? Jestem ciekawa! Hahah, Mirielle faktycznie skromnością nie grzeszy :P
    Rozdział był świetny! Przepraszam, że nie wypowiem się na dalszy ciąg, ale nie mam siły. Padam z nóg. Ale wiedz, że przeczytałam i co raz bardziej lubię twoje opowiadanie <3
    Życzę ci dużo weny i wesołych świąt!

    Pallina xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem fajnie napisany rozdział. :) Nie wiem, co mam napisać, ponieważ bardzo podoba mi się zadanie, które Camille ma wykonać. Poza tym akcja powoli się rozkręca, więc zobaczymy, co przyszłość przyniesie. :) I przepraszam, że dopiero teraz, ale naprawdę nie miałam czasu. =/

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    [marionetki-nieswiadomosci]

    OdpowiedzUsuń