[10]

Dziesiąty.

-Camille? Kiedy wracasz? Drake został przydzielony do kolejnej naszej sprawy. Dałam mu jakąś fałszywą wskazówkę. Nie wiem, czy mi uwierzył, czy też udaje. To robi się coraz bardziej pokręcone. Chyba czas, żebyśmy zakończyły to wszystko. Załatw wszystko z Montgomery i wracaj. Spróbuję wszystko powoli przygotować. 
Rozłączyła się, zostawiając na skrzynce siostry wiadomość. Mogła być pewna, że jeszcze do wieczora dostanie od niej odpowiedź. Zawiesiła torebkę na ramieniu, uśmiechem żegnając kelnerkę, która życzyła jej miłego dnia. Wychodząc na główną ulicę Londynu, zmrużyła oczy. Słońce tego dnia uporczywie przeszkadzało przechodniom w spokojnej wędrówce, ograniczając im pole widzenia. Jednym ruchem dłoni zatrzymała taksówkę, a wsiadając do niej podała adres jednego z mieszkań Londynu. W ostatnim czasie często przebywała w mieszkaniu siostry, dlatego otwierając drzwi swojego czuła się nieswojo. Pojawiała się tu głównie wieczorami tylko po to, by przespać noc, zaspokoić fizjologiczne potrzeby i ruszyć dalej. Westchnęła cicho, rzucając torebkę na komodę. Dwie godziny później siedziała przy kuchennym stole otoczona planami i wydrukami konstrukcji i kubkami po kawie. Powoli zaczynała sądzić, że uzależnia się od cieczy, która potrafi idealnie pobudzić jej ciało. Słysząc głośny dźwięk jej ulubionego zespołu, wyrwała się z zadumy. Minęła chwila nim wydobyła telefon spod sterty papieru i nacisnęła zieloną słuchawkę. 
-Jestem we Francji, pamiętasz?
Camille nawet nie zamierzała witać się z siostrą. Gdy tylko odczytała zostawioną wiadomość na skrzynce głosowej, nie zwlekała. Skontaktowała się z nią od razu.
-Doskonale o tym wiem-warknęła Mireille, a jej głos był wręcz przesycony jadem.-Sądzę, że powinnyśmy to zrobić jak najszybciej.
-Francja mi w tym nie pomoże...
-Czyżby?- ton Mireille diametralnie się zmienił.- Shane sądzi, że jesteś we Francji. Nie wyprowadzajmy go z błędu. Przyjedziesz tutaj bez niczyjej wiedzy. 
Cisza po drugiej stronie trwała dla Mireille stanowczo za długo. Kolejne co usłyszała to westchnienie jej siostry, a później jej spokojny ton.
-Spróbuję zarezerwować sobie lot na jutro. 
Mireille nic więcej nie usłyszała. Po ostatnim słowie rozległ się ciągły, piskliwy dźwięk. Odłożyła telefon na bok i uśmiechnęła się sama do siebie. Namawiając siostrę na przyspieszenie akcji, nie tylko chciała zagwarantować im obu szybszą gotówkę, a raczej zapewnić bezpieczeństwo. Mogli nazywać je niepokonanymi, ale tak jak każdy miały swoje słabości. A je wszystkie mógł wykorzystać Drake. 

Dźwięk syreny policyjnej stawał się coraz głośniejszy, a jej dłonie drżały coraz bardziej. Wyczuwała jak Camille kręciła się niespokojnie, co nie dawało jej poczucia pewności.
-Mireille...
-Chwila!- warknęła, nieświadoma swojego tonu.
Po raz ostatni spróbowała wprowadzić kod. Widząc jak tablica numeryczna podświetla się na zielono, odetchnęła uszczęśliwiona. Zabierając z sejfu plik dokumentów, starała się działać szybko. Nie mogła pozwolić, by przez jej pomyłkę zostały złapane. 
-Mireille!
Szybko zatrzasnęła sejf i ruszyła za siostrą. Biegnąc przez korytarze budynku, nie myślała o tym co będzie za chwilę. Skupiała swoje myśli jedynie na swoich krokach. Ich trampki miękko i bezdźwięcznie uderzały o panele, nie pozostawiając żadnych śladów. Wybór schodów awaryjnych nie był dobrym posunięciem. Gdy wybiegły na klatkę, z dołu dobiegły do nich kroki funkcjonariuszy. Zmieniając kierunek biegu, wcale nie oddalały się od miejsca przestępstwa. Wręcz przeciwnie. Brnęły dalej, świadome, że będzie im coraz ciężej się wydostać. Ciężka klapa drgnęła dopiero po kilku próbach. Zardzewiałe zawiasy zazgrzytały, gdy otworzyły właz. Znalazły się na dachu, z którego, w innych okolicznościach, widok mógł zapierać dech w piersiach. 
-Co teraz?- jęknęła zdezorientowana.- Jesteśmy w kropce.
-Użyjemy drabiny, geniuszu- Camille wywróciła oczami, idąc w kierunku zabudowanej drabiny, gdzie gęsta siatka miała chronić przed upadkiem. Posuwając się w miarę sprawnie, po chwili znalazły się na dole. Po drugiej stronie ulicy, naprzeciw wejścia do budynku, zgromadził się już mały tłum gapiów. Powstrzymywani przez żółte, policyjne taśmy, dyskutowali zawzięcie. Mireille zdjęła rękawiczki i czarną bluzę. Schowała ją do plecaka, a kiedy jej siostra zrobiła to samo, podeszły bliżej ciekawskich. 
-Byłyście tu cały czas?
Zatrzymały się i niemal w tym samym momencie odwróciły się w stronę mężczyzny, który patrzył na nich spod lekko przymrużonych oczu. Sportowa marynarka powiewała wraz z podmuchami wiatru. Kiedy odeszły bliżej, oddzielała ich jedynie żółta taśma.
-Przechodziłyśmy tędy.- Mireille wykrzywiła usta w uśmiechu. Mogła przysiąść, że mężczyzna przez chwilę patrzy na nią podejrzliwie, ale w końcu kiwa głową.- Wracamy do domu.
-Widziałyście kogoś?
-Nie- odpowiedziała szybko, nie pozwalając dojść do głosu Camille.- To chyba nie zbrodnia, prawda funkcjonariuszu?
Mężczyzna zaśmiał się cicho, odruchowo przeczesując włosy palcami. Wyciągnął w jej kierunku dłoń, a gdy ją uścisnęła, uśmiechnął się lekko.
-Drake Chambers- przedstawił się, patrząc wprost na nią i nie pozwalając, by ona odwróciła wzrok.
-Mireille- odparła, gdy puścił jej dłoń. Mogła swobodnie odwrócić wzrok, gdy on zwrócił uwagę na stojącą obok niej dziewczynę.- To Camille.
-Widziałyście kogoś?- zapytał, przenosząc wzrok ponownie na Mireille. Gdy obie, równocześnie pokręciły głowami, westchnął. Podał jej małą, prostokątną tekturową karteczkę.- Jak przypomnicie sobie cokolwiek, skontaktujcie się. 
-Dlaczego nie mogłaś otworzyć tego sejfu?- zapytała Camille, gdy mężczyzna odszedł.
-Nie wiem. 
Nie mogła odwrócić wzroku od odchodzącego mężczyzny. Przygryzła lekko wargę, ale uświadamiając sobie, ze Camille ruszyła przez tłum, poszła w jej ślady.

Pierwsze spotkanie z Drake'em było dla niej dziwnie pamiętnym zdarzeniem. W każdej chwili mogła odtworzyć wszystkie wydarzenia, a nawet ich ubiór. W jej pamięci dalej tkwiła starsza kobieta, która patrzyła na nie podejrzliwie. Pamiętała strach, gdy uświadomiła sobie, że ta sama kobieta rozmawia z Drake'em kolejnego dnia. Nawiązały z nim znajomość, by mieć wszystko pod kontrolą. Z czasem Camille odsunęła się na bok, a w relacjach pozostała Mireille i Drake. 
Nowy dzień nie przyniósł jej nic. Za oknem słońce wychylało się zza chmur, ludzie jak zwykle gnali przed siebie bez calu, a ona poczuła się jeszcze bardziej zmęczona, niż poprzedniego wieczora. Jednak na poczcie głosowej czekała na nią wiadomość. 
„Samolot ląduje o dwunastej. Czekaj na mnie na lotnisku. Nie spóźnij się”
Kątem oka zerkając na zegarek, przygotowywała sobie śniadanie. Widząc jednak, że mała wskazówka już niedługo znajdzie się na dwunastce, zaklęła pod nosem. 
-Co powiedziała madame, gdy oznajmiłaś się, że wyjeżdżasz?- zapytała pół godziny później, gdy torba Camille znalazła się w bagażniku jej samochodu.
-Nie była zadowolona.- Mireille obserwowała jak siostra wzrusza ramionami i odwraca się w jej kierunku.- Byłam tam naprawdę krótko, ale w końcu zrozumiała, że jeszcze w tym tygodniu doprowadzimy to do końca. 
-Wściekła się?- głos Mireille przepełniony był nadzieją. Uśmiechnęła się łobuzersko, gdy siostra posłała jej karcące spojrzenie.- No co? Lubię, gdy się denerwuje. Pojawia się wtedy taka żyłka na jej szyi. I tak fajnie pulsuje.
W tym momencie Mireille zaczęła przypominać Camille małe dziecko, które jest gotowe stawić czoła niebezpieczeństwu, tylko po to by zobaczyć cos ciekawego. 
-Jedziemy.
Zatłoczony Londyn nie był przyjaznym zjawiskiem, dlatego zostawiły samochód pod mieszkaniem Camille i dalszą drogę przebyły pieszo. Gmach Firmy widać było nawet z kilku przecznic. 
-Jonas?
Mężczyźni przed nimi zatrzymali się. Widząc było jak mięśnie jednego z nich spinają się gwałtownie. Odwrócił się wolno. Pomiędzy nimi zapanowała cisza, która nawarstwiała się coraz bardziej. Towarzysz Jonasa rozpoznając niezręczną sytuację, pożegnał się szybko z nim i skinął głową w kierunku bliźniaczek na pożegnanie. Camille przez chwilę obserwowała jak odchodzi. Zaciekawiona spojrzała na Jonas'a, który stał niepewnie, nie wiedząc co zrobić. 
-To był...
-Brat Alexandry- dokończyła za niego Camille.- Znamy go. 
-Zawsze myślałam, że to ona cię interesuje-Mireille zmarszczyła nos, mierząc kolegę z pracy zainteresowanym spojrzeniem.
-Interesowała.
-A więc...
-Mireille!- Camille przerwała gwałtownie siostrze, patrząc na nią ostrzegawczo.- Zamilcz, albo …
-Albo co?- Mireille skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, patrząc z zadziornym błyskiem na siostrę. -Co mi zrobisz?
-Spokojnie- Jonas westchnął nerwowo, a jego mięśnie powoli się rozluźniały.- Podobała mi się Alexandra. Nadal uważam ją za atrakcyjną kobietę, ale poznałem jego. Joshua jest... inny niż Alexandra.
Camille uśmiechnęła się uprzejmie do mężczyzny. Zawsze miała nadzieję, że znajdzie kogoś innego, niż Alexandra. 
-Wolałem nikomu nie mówić. Jak na razie.- Jonas uśmiechnął się niepewnie do młodszej bliźniaczki.- Nie wiem jak mogą na to wszyscy zareagować.
-Z naszej strony masz wsparcie, prawda Mireille?
-Nigdy nie pozwolę nazwać dziecka Joshua- podsumowała Mireille, krzywiąc się przy tym nieznacznie. - Okropne imię.
-Nie zwracaj na nią uwagi- Camille machnęła ręką.- Właściwie to szłyśmy do firmy, żeby z tobą porozmawiać. Masz chwilę?
Zajęli stolik pod ścianą, odsunięty najbardziej od pozostałych. Gdy zamówione kawy znalazły się przed nimi, Camille postanowiła przerwać ciszę.
-Chcemy zająć się sprawą Black Mountain jeszcze w tym tygodniu.- zaczęła, gdy kelnerka odeszła na odpowiednią odległość.- Mam swoją magnetyczną kartę, ale nie mogą wiedzieć, że to ja wchodziłam tam w nocy. I w tym tkwi problem. Nie mam pojęcia jak sforsować drzwi wejściowe. 
-Łatwiej dostaniecie się przez dach.- widząc ich zaskoczone spojrzenia, Jonas zaśmiał się.- Każdy budynek musi mieć wyjście ewakuacyjne na dach. I prawie każdy je posiada. Dostaniecie się tam przez dach. W jaki sposób, to już działka Mireille.
-Powiedz mi jak to wygląda, a ja powiem ci jak tam wejść.
-Mogę jedynie załatwić ci zdjęcia satelitarne tego budynku.- odezwał się po chwili namysłu Jonas.- Nic więcej ci nie wymyślę.
-Chcę to mieć dzisiaj, będę mogła...-zamilkła raptownie.- Drake.

2 komentarze:

  1. Ten rozdział jest ciekawy pod kątem akcji. Podobają mi się tez wplatane w tekst retrospekcje. Zauważyłem jednak, że zdarzają Ci się powtórzenia. Np. "Chyba czas żebyśmy zakończyły to wszystko. Załatw wszystko z Montgomery i wracaj. Spróbuj wszystko powoli przygotować" - 3 razy słowo "wszystko" w trzech kolejnych zdaniach psuje mi klimat. Albo "Skupiła swoje myśli jedynie na swoich kolanach" - swoje, swoich - wystarczyło by "Skupiła myśli jedynie na swoich kolanach" :). Odnoszę też wrażenie, że panna Mireille jest jakby trochę głupsza od siostry, trochę ma za niski iloraz inteligencji jak na złodziejkę czy agentkę - scena z retrospekcji, gdy spanikowała i nie wpadła na pomysł aby wykorzystać drabinę. No i zauroczenie Drake'iem w momencie, gdy powinna się skoncentrować na swojej robocie. Mam też małą dygresję odnośnie zdrobnień używanych w tekście. O ile w dialogach zdrobnienia są ok, to jednak narrator nie powinien ich używać, chyba, że w szególnych wypadkach, bo to trochę infantylne. Np "Małą tekturową karteczkę" - dałbym "kartkę" lub "wizytówkę". Zwróć uwagę na te elementy, bo masz zadatki na niezłą pisarkę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkowo i dopiero teraz, więc w sumie ciężko mi się wypowiedzieć, skoro nie czytałam poprzednich rozdziałów. Natomiast przeczytałam fragment i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba i że już uciekam grzecznie nadrabiać zaległości :)
    W międzyczasie, jeśli masz czas i chęci, zajrzyj do mnie: www.na-otwartym-sercu.blogspot.com

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń