[11]

Jedenasty.

Trzy pary oczu wpatrywały się w stojącego w wejściu mężczyznę. Rozglądał się spokojnie, jakby szukając wzrokiem znajomej twarzy. Jonas położył na stoliku odliczoną sumę i podniósł się szybko z miejsca.
-Nie może nas razem zobaczyć- powiedział szybko.- Prześle ci to jeszcze dzisiaj. Do zobaczenia. 
Zwinnie ruszył pomiędzy stolikami, omijając kelnerkę, obładowaną brudnymi naczyniami. Mijając Drake, nie spojrzał na niego, nawet na chwilę. 
-Co on tu robi?- szepnęła Camille do siostry, patrząc jak Drake uśmiecha się lekko i powoli idzie w ich kierunku.- Nas szuka?
Mireille nie zdążyła odpowiedzieć. Chambers zajął miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Jonas.
-Camille, Mireille.- przywołał jednym ruchem dłoni kelnerkę, a gdy ta podeszła, złożył szybko zamówienie i odczekał aż odejdzie.- Szukałem was.
-Czyżbyśmy naruszyły jakiś paragraf, Drake?
Mężczyzna zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Cały czas nie wiedziały, czy udaje, czy jego reakcje są prawdziwe.
-Obie znacie francuski, a ja potrzebuję wiarygodnego tłumacza.
Camille skrzywiła się, patrząc wprost na mężczyznę. Mimo że znała go bardzo długo, nadal nie miała własnej opinii o jego osobie. Gdy myślała, że już jakąś ma, jego zachowanie sprawiała, że musiała ją zmienić.
-Nie jesteśmy twoim personelem, Drake.
Chambers westchnął cicho, ale po chwil 
-Nie możesz zatrudnić prawdziwego tłumacza? 
Drake skrzywił się lekko, wzdychając przy tym nerwowo. Zaczął nerwowo przebierać palcami, ale widząc kojące spojrzenie Camille, uspokoił się. Uśmiechnął się zadziornie do niej. Była jedyną kobietą, której nie mógł uwieść. Było coś w niej, co kazało trzymać mu dystans, a jednocześnie łaknąć jej przyjaźni. 
-Mogę uznać, że jest to moje prywatne śledztwo. -spoważniał raptownie.-Pamiętacie nasze pierwsze spotkanie, prawda? Ta grupa nadal działa. A każde ich wykroczenia, każda sprawa związana z nimi zostaje zawsze zawieszona. Brak dowodów, świadków. Są niemal niewidzialni. Nie pozostawiają po sobie nic. Żadnych śladów.
-Przecież aresztowali małżeństwo odpowiedzialne za napad w San Diego. 
-Oni znaleźli się tam przypadkiem i skorzystali z okazji. Ktoś inny otworzył sklep, udostępnił zdjęcia, co do zawartości piwnicy. Oni widząc otwarte drzwi, zabrali kilka rzeczy. Byli zwykłymi złodziejami. Wiem, że ten, kto za tym stoi, w tym momencie zaśmiewa się ze mnie do rozpuku.
-Drake, czy ty aby nie popadasz w paranoję? - ostrożny ton Mireille, zaskoczył nawet i Camille.- Może czas odpuścić?
-Możliwe.- wzruszył ramionami.-Ale ta sprawa, jako jedyna była ciekawa. 
-Ale my dopilnujemy, żebyś o niej zapomniał.- Mireille puściła mu perskie oczko, uśmiechając się przy tym zadziornie.
-A tak na marginesie, jak nas znalazłeś?
-Jestem z policji Camille. Znajdę was nawet wtedy, gdy nie będziecie tego chciały. 
-Czasami mnie przerażasz, wiesz?- dziewczyna skrzywiła się lekko, marszcząc nos.
-Podoba mi się ta myśl.
...
-Camille?
Blondynka uniosła spojrzenie znad dokumentów i zerknęła na siostrę. Widząc zaniepokojoną minę dziewczyny, wyprostowała się gwałtownie.
-Co się stało?
-Wiemy jak dostać się do środka, wiemy jak wykraść dokumenty z sejfu. Ale z czym je porównamy? Masz taki dostęp?
Camille wolno pokręciłą głową, uświadamiając sobie, że siostra ma rację. Westchnęła cicho, pocierając palcami skornie. Nagle rozbolała ją głowa. Przygryzła lekko wargę, stukając końcówką długopisu o stolik. Nierówny rytm stał się tłem do wszystkich czynności.
-Dasz radę wykraść dokumenty z gabinetu?
-To wszystko jest jedynie na laptopie Shane’a i Collins’a seniora.
Mireille usiadła obok siostry, obserwując ją uważnie.
-Dasz radę wkraść się na któryś laptop?
-Zabierają je do domu-odpowiedziała, wpatrując się w ścianę przed sobą.
-Dasz radę…
-Mireille-Camille wstała gwałtownie, odchodząc od stolika. Podeszła do szafki i nalała do szklanki wody.- Niby jak mam wejść do jego domu i przekopiować jego dysk? 
-Napijesz się?
Skinęła głową, zakładając nogę na nogę. Uważnie obserwowała jego ruchy. Po chwili jednak przeniosła swoją uwagę na wystrój wnętrza. Była pewna, że namęczył się przy projektowaniu własnego mieszkania. 
-Jak twoja babcia?- zapytał, podając jej kieliszek napełniony czerwonym winem. 
Dopiero po chwili zrozumiała jego słowa i uśmiechnęła się sztucznie. Z wdzięcznym uśmiechem wzięła od niego kieliszek i postawiła go obok siebie na stole.
-Lepiej, dziękuję za troskę.
Z godziny na godzinę zawartości butelek ubywało, a ona nadal nie potrafiła stworzyć sytuacji, dzięki której mogłaby wykonać prawdziwy cel jej odwiedzin. Kiedy skontaktowała się z nim poprzedniego wieczora miała w planach jedynie krótkie spotkanie, dzięki któremu uzyska dostęp do jego mieszkania. Spotkanie zamieniło się w kolację przy świecach i dwóch butelkach wina. Atmosfera, głos Shane’a i sama jego obecność sprawiała, że nie potrafiła się na niczym skupić. Miał na nią wpływ, o którym nawet nie wiedział. O którym ona sama by nie chciała wiedzieć. Nie pozwalała sobie żałować, że przyjęła te zlecenie. Nie chciała dopuszczać do siebie wyrzutów sumienia. 
-Chyba powinnam już iść-stwierdziła, czując jak alkohol powoli zaczyna uderzać do jej głowy.
Wstała, chcąc zabrać swoje rzeczy. Przez cały wieczór nie miała możliwości, by wykonać kopie dysku jego komputera. Dowiedziała się jedynie, gdzie znajduje się jego gabinet. Nie udało jej się dostać za zamknięte drzwi, mimo wielu starań. Usłyszała skrzypienie krzesła i wyczuła, że Shane również wstaje. 
-Poczekaj.
Złapał ją delikatnie za nadgarstek, odwracając w swoją stronę. Złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Odsunął się, nim zdążyła zareagować. Przejechała palcami po jego policzku, nakłaniając go do powtórzenia tego gestu. Chciała znów go posmakować. Pocałował ją gwałtownie. Pod wpływem warg Shane’a, z gardła Camille wydobył się stłumiony jęk. Oparła dłoń na jego klatce piersiowej, czując za sobą chłód ściany. Przez cienki materiał sukienki wyczuła strukturę ściany, ale to przestało mieć znaczenie. Ręce, które do tej pory opierał o ścianę nad jej ramionami, przeniósł na jej biodra. Przysunął ją bliżej siebie, nie przerywając pocałunku. Ich języki zaczęły tańczyć w ognistym tańcu. Camille jęknęła cicho, gdy jego wargi odsunęły się od jej ust i przeniosły się na jej szyję. Odchyliła głowę lekko do tyłu, drżąc pod wpływem każdej pieszczoty. Nie była świadoma tego, w jaki sposób znaleźli się w jego sypialni. Jej sukienka zsunęła się z jej ciała, gdy Shane sprawnie odpiął jej suwak. Camille drżącymi palcami zaczęła odpinać każdy guzik jego perfekcyjnie białej koszuli. 
Jego place zataczały koła na jej plecach, kiedy wargi ozdabiały pocałunkami szyję. Zadrżała, kiedy jego zęby drasnęły jej skórę. Nie potrafiła zapanować nad odruchami swojego ciała, kiedy jego pieszczoty przenosiły się coraz niżej. Zatrzymał się dopiero, gdy dotarł do linii majtek. Przejechał dłonią po udzie, palcami drażniąc skórę.
-Jesteś idealna.
Jego szept dotarł do niej, gdy jego oczy wpatrywały się w jej tęczówki. Camille uniosła się delikatnie na łokciach, by móc znów zasmakować jego ust. Dłońmi wodziła po jego idealnej klatce, pocałunkami chcąc skraść cząstkę jego samego. Umysł zamilkł, udostępniając miejsce zmysłom.
Gdy tylko otworzyła oczy, przywitały ją promienie słońca przebijające się przez szybę. Chciała się poruszyć, ale uniemożliwiło jej to ramię, które obejmowało ją w pasie. Oddech Shane’a delikatnie drażnił jej szyję, a dotyk jego ciała wywołał u niej dreszcz i sprawił, że wspomnienia poprzedniego wieczora do niej wróciły. Musnęła wargami jego policzek, uwalniając się z jego objęcia. Poruszył się, gdy wstała z łóżka, ale nie obudził. Założyła na siebie jego koszulę, która poprzedniego wieczora wylądowała na podłodze. Zapięła kilka guzików, wymykając się z sypialni. Już poprzedniego wieczora odnalazła gabinet, dlatego teraz wiedziała gdzie ma się skierować. Działała impulsywnie, nie pozwalając dopuścić do siebie ponownie wspomnień i uczuć. Zabierając z torebki przenośny dysk, wślizgnęła się do gabinetu Shane’a. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak bardzo to pomieszczenie różni się od pozostałej części domu. Usiadła przy biurku, odpalając laptopa. Wklepała hasło, co chwilę zerkając w stronę drzwi. Kiedy nie dotarł do niej żaden dźwięk, wsunęła pendrive do wejścia i nie próbując odszukać potrzebnych folderów, skopiowała całą zawartość dysku. Widząc oczekiwany czas zakończenia czynności, wyszła z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Odnalazła kuchnię. Westchnęła cicho, otwierając każdą szafkę po kolei. W Akademii uczono ją, by na każdą czynność mieć „alibi”. Dla niej tym razem śniadanie miało posłużyć jako wymówka. Krzątała się po kuchni, co chwilę sprawdzając etap przesyłania plików. Zostawiając włączoną kuchenkę, po raz ostatni weszła do gabinetu. Widząc komunikat o ukończeniu przesyłania pików, uśmiechnęła się pod nosem. Zabrała swój dysk przenośny w tym samym momencie, gdy usłyszała cichy szmer. Nie pozostawiając za sobą żadnych śladów, ruszyła do salonu. Jej rzeczy nadal leżały tak, jak zostawiła je poprzedniego wieczora. Widząc jak drzwi się otwierają, wsunęła szybko pendrive do kieszonki torebki i wróciła do kuchni. Akurat, gdy Shane wszedł do pomieszczenia, ona kończyła przygotowywać śniadanie. 
-Bałem się, że uciekłaś.
Ręce Shane’a oplotły ją w pasie od tyłu. Odgarnął włosy z jej ramienia i złożył na nim delikatny pocałunek.
-Kobiety uciekają z twojego łóżka i znikają?
Zaśmiała się, dosypując przypraw na patelnię. Na jej ustach błąkał się uśmiech, mimo że pendrive, który spoczął na dnie jej torebki, wydawał się jej teraz niemałym ciężarem, który będzie musiała stąd wynieść. Kiedy się zaśmiał, poczuła lekkie drżenie jego ciała.
-Kobiety rzadko docierały do mojego łóżka.
Przygryzła lekko wargę, by stłumić chichot.
-Więc mogę, czuć się wyjątkowa?- zaśmiała się, próbując zignorować wargi Shane’a, na jej szyi.
-Jesteś wyjątkowa. 
Odwrócił ją w swoją stronę, nie zważając na pisk sprzeciwu. Oparł dłonie na jej biodrach, przyciągając ją gwałtownie do siebie. Wpił się w jej usta, jeszcze bardziej skracając odległość między nimi. Camille jęknęła cicho, splatając dłonie na jego karku. Uniósł ją, wcześniej szybko wyłączając kuchenkę. Dziewczyna splotła nogi wokół jego bioder, pozwalając posadzić się na blacie mebli kuchennych. Nie przerywając pocałunku, przejechała palcami po jego policzku, wyczuwając delikatny zarost, który doskonale zapamiętała z poprzedniej nocy. Po raz kolejny zagłuszyła zdrowy rozsądek, dając ponieść się chwili.
***
Nie lubię i przede wszystkim nie potrafię pisać scen pocałunków, a nawet czegoś więcej. Mam wrażenie, że to tylko zlepek przypadkowych słów, które tworzą jakąś słabą całość.
+ Mam zastój. Miałam kilka pomysłów, a gdy zaczęłam jeden z nich realizować, raptem przerwałam pisanie. Nagle wydało mi się, że to nie ma sensu i brak mi pomysłu na dalszy ciąg. Mimo chęci i motywacji nie potrafię nic napisać. Brakuje mi dobrej koncepcji na akcję. Nienawidzę takiego stanu.
Kilka zaczętych opowiadań, żadne które nadawałoby się do publikacji i kontynuowania pisania. 

1 komentarz:

  1. Rozdział dobry. Nie rozumiem dlaczego stwierdziłaś, że nie umiesz pisać scen erotycznych - uważam ostatnią część rozdziału za najciekawszą, pełną właściwych dla takiej sceny emocji dzięki temu wciągającą. Masz tylko ogromny problem z używaniem słów "jej" i "jego". Jest ich mnóstwo i to trochę psuje pozytywne wrażenie. Np. "JEJ sukienka zsunęła się z JEJ ciała, gdy Shane sprawnie odpiął JEJ suwak" - 3 razy "jej". "Na JEJ ustach błąkał się uśmiech, mimo że pendrive, który spoczął na dnie JEJ torebki wydawał się JEJ teraz niemałym ciężarem..." - 3 razy "jej". Wiem, że autorowi jest ciężko wyłapać takie błędy w zdaniach, które uznał wcześniej za fajnie napisane, ale najlepiej, po napisaniu rozdziału, odstawić go na jakiś czas i potem do niego wrócić - wtedy od razu takie powtórzenia rzucą Ci się w oczy.
    Widzę, że nie odpowiadasz na moje wpisy. Mam nadzieję, że się nie gniewasz tym, że wyłapuję błędy i wypisuję Ci je tutaj, ale myślę, że tylko dzięki temu jesteś w stanie na tym etapie pisania pójść do przodu. Osobiście zawsze z dużo większą niecierpliwością czekam na komentarze z krytyką, niż na te z pochwałami, bo wiem, że dzięki nim najłatwiej poprawić swój styl i jakość pisania.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie - chciałbym poznać Twoją opinię o na temat Euforii.

    OdpowiedzUsuń