[12]

Dwunasty.

-Jonas przesłał mi zdjęcia. Oni nawet dach zabezpieczają tak, że nie da się wejść z zewnątrz.-Mireille splotła włosy w ciasny kucyk na czubku głowy tak, by żaden kosmyk się nie wydostał.- Nie ma rzeczy niemożliwych. Ale trochę to potrwa, zanim otworzę. 
-Robiłaś już to?- Camille zbliżyła się do ściany, by dłonią wygładzić pomarszczony papier, który pineskami przyczepiła do ściany w gabinecie siostry.-Wiesz ile czas potrzebujesz?
Było już późno, a godzinie na zegarku niewiele brakowało do północy. Gdy wskazówka minutowa ponownie drgnęła, Camille odwróciła wzrok od zegara.
-Wystarczy przeciąć zamek, a wtedy... -Mireille wskazała na odpowiedni fragment zdjęcia, ale nie było jej dane dokończyć.
-Włączysz alarm.- obcy głos dobiegł do nich od drzwi.-Włamanie się tam nie jest wcale takie proste. Ktoś zatroszczył się o to, by firma była dobrze zabezpieczona.
-A kim ty do diabła jesteś?- brwi Mireille powędrowały do góry.-Nie sądzę, żebym cię tu zapraszała.
-Owszem, zapraszałaś. I nadałaś mi dość zabawną ksywkę.- młoda kobieta, którą bezpieczniej było nazywać nastolatką, uśmiechnęła się krzywo. Bliźniaczki, stojące przed nią patrzyły z powątpiewaniem, wymieniając między sobą spojrzenia.-Naprawdę? Aż tak trudno mnie rozpoznać? Głos zmieniony dzięki modulatorowi, w trakcie audycji widoczne tylko oczy?
-Mózg?
-M.
Głosy sióstr zabrzmiały równocześnie. Plan budynku, do którego miały się wedrzeć tej nocy, stał się raptownie nieważny. Mireille obeszła biurko, oddalając się od ściany, na której zawieszone były wydruki i zdjęcia, by podejść do dziewczyny. Czarne włosy splecione w długi warkocz, a zza okularów spoglądały na nie niebieskie oczy.
-Dlaczego wyjście ewakuacyjne zabezpieczone jest alarmem?- Camille odważyła się przerwać panującą ciszę.-To nie ma sensu.
-W razie pożaru klapa sama się otwiera. W innych przypadkach można ją otworzyć z każdego miejsca w budynku.-dziewczyna weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.-Ty jesteś Mireille, prawda?
-Nie.-Camille pokręciła głową i wskazała na siostrę.-To jest Mireille, ja jestem Camille. 
-Skąd ty się tu wzięłaś?- starsza siostra nie pozwoliła przedstawić się nastolatce.
-Skontaktowałam się z waszym szefem.-jej beztroski ton odbił się głucho od ścian.-Sprawdził mnie w rejestrze Akademii i pozwolił pomóc.
-Jesteś jeszcze dzieckiem.
-Które ma tyle samo lat, ile wy miałyście zaczynając.-nastolatka nie traciła dobrego humoru.-Jestem Madeleine.
-Mireille daj spokój-rzuciła Camille, widząc że siostra już otwiera usta.
-Wracając do akcji. Jaki jest jej kryptonim?- widząc wymowne spojrzenia bliźniaczek, Madeleine machnęła ręką.-Mniejsza o to. Jaki jest plan?
-Wracasz do domu, a my wracamy do pracy-Mireille znów podeszła do ściany, by przyjrzeć się zdjęciom i planom budynku.
-Ale wcześniej powiesz jak wyłączyć ten alarm. Nie jest uwzględniony w planach. Chcesz pomóc? Zrób to. Będziesz mogła mówić, że miałaś w tym wszystkim swój wkład. Z resztą damy sobie radę.
Camille z zadowoleniem obserwowała jak na twarzy Madeleine pojawia się grymas niezadowolenia, jak nastolatka uśmiecha się krzywo, ale w końcu jednym skinieniem głowy zgadza się na to.
-Pracujesz dla Firmy?- zapytała, gdy nastolatka usiadła zza biurkiem i przysunęła do siebie laptopa.
-Nie. Jeszcze- zaznaczyła wyniosłym tonem.-Gdy skończę szkołę. Czasami dostaję drobne zlecenia. Nie doceniają mojego potencjału.
Bez kolejnego, zbędnego słowa Madeleine zabrała się do pracy, a Camille podeszła do siostry. Stając z nią ramię w ramię, przygryzła lekko dolną wargę. Przed sobą miała labirynt korytarzy i pokoi, który przeznaczenia nawet nie znała. Kolorowymi flamastrami zaczęła zaznaczać strategiczne miejsca, a Mireille uczyniła to samo. Rozmawiały między sobą szeptem. Nie z obawy, że przebywająca w tym samym pomieszczeniu dziewczyna może usłyszeć nieodpowiednie informacja, a raczej z wygody. Żadna nie lubiła, gdy wokół było głośno, gdy układały każdy krok swoich posunięć. A szept nie przerywał znacząco ciszy i pozwalał się skupić. Camille jednym, zwinnym ruchem nadgarstka zaznaczyła czerwonym kolorem pomieszczenie, gdzie znajdował się sejf. 
-Gotowe.
Żadna z nich nie spojrzała na Madeleine, gdy się odezwała.
-Możemy zaczynać.
Noc była wystarczająco ciemna, by nikt wyglądający zza okna nie spostrzegł dwóch sióstr idących chodnikiem. Samochód zaparkowały za zakrętem. Wolały nie ryzykować zarejestrowania pojazdu przez uliczne kamery. Szły w milczeniu, bojąc się że jakiekolwiek słowo może zniszczyć skupienie, które one tworzyły przez kilka ostatnich minut. Z nieba leciała delikatna mżawka, mocząc ich włosy. Mireille zmrużyła oczy, gdy od siedziby Black Mountain dzieliła ich zaledwie ulica. Zatrzymała się po drugiej stronie, wypuszczając wolno powietrze z ust.
-Gotowa?
Camille skinieniem głowy odpowiedziała na pytanie siostry. Budynek firmy w nocy wydał się jej całkiem inny. Zarzuciła na głowę kaptur i poprawiła rękawice. Skórzane, idealnie dopasowane do dłoni, pozwalały jej na każdą czynność. 
Złapała mocno za szczebel drabiny, by wspiąć się po niej sprawnie i szybko. Jej adidasy ślizgały się po mokrej powierzchni. Gdy obie stanęły na dachu, deszcz się wzmógł. Camille wzdrygnęła się, gdy woda dostała się do jej butów, a ich materiał już dano przemókł. Nie zbliżała się do klapy w dachu, chciała dać jej przestrzeń i możliwość działania. Obserwowała uśpione miasto z rogu dachu. Delikatne zarysy budynków, zmieniająca się co jakiś czas sygnalizacja. Ciche pomruki miasta docierały do niej jakby zza szkła. 
-Cam?
Camille podeszła do siostry i spojrzała w wnętrze budynku. Złapała się brzegu włazu i spuściła się wolno na rękach. Wylądowała miękko na nogach i błyskawicznie się wyprostowała. Kiedy siostra wylądowała obok niej, na podłodze zaczęła tworzyć się kałuża. Właz nadal był otwarty, więc mżawka, która coraz bardziej przybierała na sile, tworzyła mały powódź. Bez słowa i najmniejszego dźwięku ruszyły schodami, by w końcu dostać się na główny korytarz. Camille podłączyła się do systemu alarmowego, powoli odłączając każde z zabezpieczeń. Gdy wszystkie konsolki zgasły, odłączyła konsolę i wsunęła ją do kieszeni. Jednym z plusów bycia pracownikiem Firmy było posiadanie "zabawek", które jeszcze nie weszły na rynek. 
-Pamiętasz wszystko?
Szept Mireille ledwo do niej dobiegł. Te pomieszczenia kojarzyły jej się z wiecznym szumem, dźwiękiem telefonu, zapachem parzonej kawy i cichych pogawędek w firmowej kuchni. Przygryzła lekko wargę, kiwając przy tym wolno głową. 
-Pracowałam tu przez kilka ostatnich miesięcy, Mireille. Chodziłam tymi korytarzami, zapamiętywałam każdy szczegół. Nie ma możliwości, by to się nie udało. Wyłączyłam kamery i alarmy. Wszystko pójdzie po naszej myśli. 
Pewność jej głosu nie była prawdziwa.
Czuła rosnący niepokój, którego próbowała cały czas się pozbyć. Niestety bezskutecznie. Ciągnął się za nią jak labirynt, w którym zna się drogę do wyjścia. Powtarzała w myślach drogę, nie chcąc pogubić się i stracić wszystko przez zwykłą pomyłkę. Ostatnia prosta i znajdowały się u celu. Zatrzymując się przed drzwiami, odruchowo rozejrzała się dookoła. Nacisnęła wolno klamkę, a gdy ta odskoczyła, wślizgnęły się do środka. Dzięki złamaniu alarmu, każde drzwi w budynku stały przed nimi otworem. Ciche kliknięcie zamka oznajmiło jej, że drzwi zamknęły się. Nie czekając na żadne słowo z jej strony, starsza siostra od razu podeszła do ściany. Zdjęła obraz z haczyka i uśmiechnęła się jak małe dziecko, które właśnie zobaczyło prezenty pod choinką. 
Patrzyła jak Mireille nakłada stetoskop na uszy i przykłada membranę do drzwiczek, tuż nad zamkiem szyfrowym. Ona lubiła nowoczesne rozwiązania, za to jej siostra wolała te tradycyjne. Zawsze określała stetoskop, jako przyjaciel włamywacza. Stała w progu pokoju, obserwując każde posunięcie siostry. Widziała każdy, nawet ten najmniejszy ruch palców i skupienie malujące się na jej twarzy. Pod nosem mruczała kolejne liczby ciągu, dzięki któremu zaraz miała otworzyć skrytkę. Odsunęła membranę i wykręciła odpowiedni kod. Chwilowe przerażenie ustąpiło miejsce uldze i zadowolenia. Wsunęła słuchawki do tylnej kieszeni spodni i ostrożnie nacisnęła jeden z przycisków. Ciężkie, ołowiowe drzwi doskoczyły, pokazując im zawartość sejfu. Camille przesunęła na bok siostrę i wyjęła zawartość skrytki. Rzuciła okiem na kilka początkowych teczek, które schowała z powrotem. 
-Jest.
Szepnęła, gdy następne pliki papierów okazały się trafem w dziesiątkę. Obligacje na tysiące, tajemnicze wypłaty z konta firmowego i wpłaty z Szwajcarskiego banku. Odłożyła całkiem zbędne wydruki, nadal przeglądając pozostałe.
-Coś ciekawego?
Zagaiła Mireille, widząc że siostra nie zamierza się odezwać. Stała w milczeniu, przeglądając przelewy.
-Kontaktował się z Szwajcarską mafią... -głos ledwo wydobył się z jej gardła. -Przejrzałam wcześniej dokumentację, z komputera Shane’a. Oficjalnie są to pieniądze przekazane na cele charytatywne, a w rzeczywistości… szkoda gadać. 
-Chcesz mi powiedzieć, że...
-Collins opłacał ludzi, by niszczyli budynki, wykradali projekty i szantażowali przedstawicieli handlowych. Wybił swoją firmę na oszustwie i czarnym rynku.
Camille nie spodziewała się dotrzeć to takich informacji. Zamknęła teczkę w tym samym momencie, kiedy Mireille zatrzasnęła sejf. Rozległ się cichy pisk, a zaraz po tym ryk syreny. Camille podążyła za dźwiękiem i napotkała na małą, ledwo widoczną kamerę, która w tym momencie jarzyła się na czerwono. Ruch w sali okazał się włączyć alarm, o którym nie miała pojęcia. Tak samo kamera, która nagrywała wszystko, była po za jej wiedzą. Podeszła szybko do ściany, upewniając się, że urządzenie nie nagra jej twarzy. Wspięła się na krzesło i odcięła jeden z przewodów. Alarm podłączony do kamery ucichł, ale to nie odwołało zagrożenia, które teraz powoli się tworzyło.
-Serio? Nie wyłączyłaś alarmu?!
-Nie moja wina, że nigdzie nie było wspomniane o tym zabezpieczeniu!- odkrzyknęła Camille do siostry, zaciskając palce w pięść. Odetchnęłaby się uspokoić.- Wiejemy. 
Biegnąc przez główny korytarz nie starały się zachowywać cicho, cokolwiek się stanie, nastąpi szybko. Wbiegając na klatkę ze schodami brakowało im tchu. Pokonały dwa piętra truchtem, a do włazu w podłodze nie brakowało im wiele. Pomogła Mireille wyjść na zewnątrz i zatrzasnęła za nią klapę. Głośny zgrzyt zakłócił idealną ciszę. Gdy znalazły się za rogiem budynku, przecznicę od Black Mountain minął je radiowóz. Tuż za nim jechał nieoznakowany mercedes, a kierowcę rozpoznały obie. Drake Chambers został wezwany do kolejnego włamania, które one dokonały. Gdy wsiadały do samochodu ukrytego w zaułku, spostrzegły kolejne samochody kierujące się do centrum. Wywołały niemałe zamieszanie. 
-Spójrzcie czego dokonałyście.
Następnego dnia, gdy siedziały w gabinecie Charliego o sprawie z nocy było już głośno. Mężczyzna włączył telewizor i włączył lokalną stację. 
-W nocy, około godziny drugiej dokonano włamania do miejscowej firmy, Black Mountain. Śledczy na razie badają sprawę...
Herbert wyłączył odbiornik i spojrzał na swoje podopieczne.
-Kamera was nagrała?
-Nie- odpowiedziała szybko Camille, kręcąc głową.- Stałyśmy cały czas tyłem. Nie było możliwości, by złapało nasze twarze. 
-Zniknijcie- mężczyzna upił odrobinę kawy, która już dawno ostygła.- Na jakiś czas. Nie ryzykujcie. Klient dostał dokumenty, a federalni właśnie tam jadą. 

1 komentarz:

  1. "M" - ksywka jak z Bonda :). A tak wogóle to nasuwa mi się pytanie. Dlaczego bliźniaczki to Frencuski, a nie Polki? Byłoby fajniej :).

    OdpowiedzUsuń